sobota, 26 lipca 2014

BIKINI, Bielenda... Tanie plażowanie:)

Korzystając z okazji, że obecnie przebywam na wybrzeżu i zażywam nieco kąpieli słonecznej, zarekomenduje Wam swój tegoroczny zestaw 'must have', który towarzyszy mi na plaży.
Chodzi o duet firmy Bielenda z serii Bikini: Olejek do opalania 6 SPF + krem do twarzy 30 SPF.

Produkty moim zdaniem GODNE POLECENIA!





1. Cena, która waha się między 10-12 zł (ja kupowałam swoje na początku lata, kiedy były jeszcze ciut droższe, a jakiś czas temu w Naturze można było kupić je jeszcze nawet w promocji -40%). Jak za dwa kosmetyki to chyba wręcz sprawa groszowa. Jest to chyba jedna z najtańszych i przede wszystkim skutecznych propozycji tego lata.

2. Działanie. Jest to olejek, więc jak pewnie słusznie przypuszczacie, jest dość tłustawy i nie wchłania się tak szybko, ale przy bezpośrednim kontakcie skóry z mocnym słońcem uważam, że jest to dużym plusem. Dzięki takiej konsystencji preparat jest wydajniejszy i nie trzeba go wielokrotnie stosować w ciągu tego samego dnia. Olejek ma rozpylacz, buteleczka jest poręczna i nieduża. Formuła wodoodporna, wyciągi makadamia, wit. E i masło karite - bardzo fajne połączenie. Osobiście bardzo lubię wyciągi z orzechów makadamia. Przekonałam się do nich przy okazji kremu do rąk firmy Nivea (ps. bardzo dobrego kremu, kolejny produkt godny polecenia). Filtr 6, moim zdaniem wystarczający na nasze polskie warunki.
Krem do twarzy - mój faworyt, 30 SPF świetnie się sprawdza! Szybko się wchłania i dobrze chroni buzię. Jest on dedykowany cerze mieszanej i tłustej, nie zapycha. Lekka formuła z kwasem hialuronowym.

Oba produkty mają przyjemny zapach. Pojemność 50 ml  w przypadku kremu i 150 ml olejku. Moim zdaniem wystarczająca na jeden sezon, jedno lato, jeden urlop, oczywiście przy rozsądnym stosowaniu dla 1-2 osób. Co prawda data ważności to 2017 r., ale z doświadczenia wiem, że często te kosmetyki zostają później przeze mnie zapomniane albo gdzieś po prostu giną w ciągu roku, więc nie warto kupować bardzo dużej ilości takich sezonowych produktów, jeżeli nie są one nam na prawdę potrzebne. Ja wolę w przyszłym roku kupić sobie coś nowego, jakieś kolejne propozycje dedykowane specjalnie na lato:) Niedawno pozbyłam się kilku starych olejków do opalania. Odkładałam je na kolejne wakacje i tak oto po prostu się mocno przeterminowały, a szkoda bo były to fajne i DROGIE produkty, których po prostu nie dałam rady zużyć w ciągu jednego lata. Pamiętajcie o tym, jeżeli nie mieszkacie w miejscu, w którym preparaty do opalania, chroniące od mocnego słońca używa się częściej niż tylko w wakacje to chyba nie warto przepłacać, jak również później po prostu je wyrzucać.

Zestaw Bielendy sprawdza się super pod względem transportu, wyjścia na plażę etc.
Nie zajmie zbyt wiele miejsca w kosmetyczce lub w walizce.

Co do makijażu... Jest napisane, że krem można stosować pod make-up. Nie przetestowałam tego, bo nie używam zwykłych podkładów, ale kremów BB, które w swoim składzie mają już mocne filtry, także akurat w tym przypadku się nie wypowiem. Kremu używam solo, kiedy nie mam makijażu. Jednak jego formuła jest na tyle lekka i dobrze wchłaniająca się, że raczej nie powinno być z tym problemu.

Podsumowując: Gorąco zachęcam do zakupu! Zwłaszcza jeżeli nie chcecie w te wakacje zbytnio nadszarpnąć Waszych portfeli, jest to propozycja dla Was.

Ps. Lato, słońce, wysokie temperatury... Bez względu na to, czy gdzieś wyjeżdżacie, czy też nie, koniecznie pamiętajcie o ochronie swojej skóry!!!


Ps. Pozdrawiamy znad nieco dziś wzburzonego Bałtyku ;*


czwartek, 17 lipca 2014

Natura, drogeriowe promocje...




Mój romans z Naturą zaczął się stosunkowo niedawno, kiedy to pani przy kasie poinformowała mnie o zniżce dla osób zbierających punkty PAYBACK. Przypadkowo przypomniała mi wtedy, że w ogóle posiadam taką kartę... Od tamtego czasu zaczęłam zarówno zwracać większą uwagę na zbieranie tych puntów (najłatwiej jest to robić online, a zniżki w sklepach, kinach, restauracjach itp. są na prawdę spore), jak i częściej zaglądać do drogerii NATURA, do której mam jak to się mówi przysłowiowo - rzut beretem:)

No cóż... Cotygodniowe promocje zawsze kuszą. Chciałam Wam polecić tą, która zaczęła się właśnie dziś i trwać będzie do 23.07 włącznie. Jest ona mi szczególnie bliska. Jeżeli i Wy jesteście fanatyczkami makijażu oczu, i lubicie zmalować coś ciekawego na powiekach, to ta promocja będzie dla Was kusząca.




Ja już skorzystałam i niebawem pewnie pokuszę się o jakiś letni, bardzo kolorowy makijaż zwłaszcza, że właśnie jestem w trakcie szykowania się na wakacyjny wyjazd.


Catrice, Liquid Metal 060 i 020


Maybelline, Color Tattoo 24h, nr 20 i 25


Ps. Piękne są te wręcz niebiańskie kolory od Maybelline...

Nesbo, książki i słów kilka o jednej z moich namiętności...




Nie sądzę, aby był to blog poświęcony literaturze i książkom... Ale czytać lubiłam zawsze, czytam nadal i pewnie książki będą już moimi wiernymi towarzyszami przez resztę życia. Moje gusta z wiekiem bardzo się zmieniły, co za tym idzie także wymagania... Jestem osobą rządną przygód, akcji i sensacji. Dlatego ciężko mnie zadowolić, bo po prostu większość idyllicznych opowieści najzwyczajniej mnie nudzi:) W związku z tym książki po które sięgam to zwykle historie detektywistyczne, kryminały i thrillery (wysoko cenię także te psychologiczne). Nie wyklucza to jednak braku wątków obyczajowych.

Do czego zmierzam? Otóż wczoraj udało mi się zupełnie przypadkowo, (dosłownie) wpaść na najnowszą książkę Jo Nesbo "Syn". Nie małe to wyróżnienie być pierwszą czytelniczką w okolicy, która mogła wypożyczyć to "świeżutkie" dzieło coraz bardziej znanego, norweskiego autora. Czy jednak zachwyty nad jego talentem nie są przesadzone? Nie wiem. Ci z Was, którzy lubią jego książki na pewno są podobnego zdania. Ja również należę do jego zwolenników, jednak nigdy nie jest tak, że nie jestem w takich kwestiach sceptyczna... Wielu pisarzy udowodniło już, że książka książce nierówna i tak, jak w przypadku kiepskich filmów, tak i zdarzają się wpadki literackie zazwyczaj akurat wtedy, gdy pisarz jest zbytnio chwalony... No dobra, mam tą książkę na swojej półce. Czytanie jej na razie odłożyłam, gdyż namiętnie chłonę teraz jakieś kryminały sprzed lat, nomen omen, popularnej autorki ckliwych romansów (kobieta zmienną jest i ma wiele twarzy, brawo!). Jednak kiedy wreszcie się za nią zabiorę i mniej więcej będę miała jakieś swoje zdanie, to na pewno na blogu pojawi się chociażby skromna recenzja:)


Tych, którzy nie czytają, namawiam do spróbowania:) Niekoniecznie kryminałów, ale jakiejkolwiek literatury nawet takiej bardzo niskich lotów... Ja to traktuje zawsze jako intelektualne wzbogacenie własnej osoby:) Poszerzenie horyzontów, inne spojrzenie na świat. Książki to zazwyczaj ciekawe przygody, historie, biografie, błogie miłości... W pigułce, w okładce, które można przeżyć bez wychodzenia z domu, podczas deszczowych dni, kiedy po prostu nie dzieje się akurat nic ciekawego w naszym życiu:)
Fanatykom kryminałów polecam twórczość Jo Nesbo, jeżeli jeszcze nie znacie żadnej z jego książek. A jeżeli ta postać jest Wam za pan brat, to przypominam o najnowszej publikacji. Ci, którzy już czytali mogą podzielić się ze mną swoją opinią:) Chętnie podyskutuję z fanatykami suspensu, takimi jak ja.



Tutaj polska strona autora oraz słów kilka o najnowszej książce: 
http://jonesbo.pl/ksiazki/syn.html

Dla obcojęzycznych: http://jonesbo.com

Pewnie warto też odwiedzić Nesbo na facebook'u. Ja zwykle tego nie robię, do mnie przemawiają książki. Staram się odcinać od prywaty.