poniedziałek, 15 września 2014

Korektory, cz. 1

Fajne jest to całe blogowanie... No fajne. Szkoda tylko, że tak ciężko u mnie z motywacją do regularnego pisania i publikowania postów na blogu. Mam milion spraw na głowie, mnóstwo pomysłów odnoszących się do różnych dziedzin życia i tak ciągle odkładam, i odkładam zajrzenie tutaj. A jak już usiądę przed komputerem, a przecież siadam codziennie... To z kolei przeczytam coś tu, przeczytam coś tam i tak czas mija, i trzeba się wylogować. A jak zacznę przeglądać blogi kosmetyczne to już kompletna wpadka. Zainteresuję się jakimś kosmetykiem, szukam kolejnych opinii, porównuję i ciach, to samo - trzeba się ruszyć sprzed monitora, bo życie ucieka.
...

A jednak! Dziś w końcu coś opublikuję.
Oto wyniki i efekty, jakie daje pod moimi oczami używanie korektorów, które znajdziecie w większości stacjonarnych drogerii...

Główni bohaterowie:
1. L'Oreal, True Match - super blendable perfecting concealer, korektor kryjący niedoskonałości cery. Mój to numer 2, odcień Vanilla/Vanille, czyli dość jasny.
2. Astor, Perfect Stay Concealer 24h + perfect skin primer. Odcień o numerze 2 - Sand, piaskowy. Uwaga! Nie mylić z bardzo podobną wersją Oxygen, która jest chyba wcześniejszą propozycją tej firmy. Na temat Oxygen'u przeczxytałam niewiele, bo to nie ten korektor, ale jego recenzje są dość słabe. Myślę, że ten mój, to jego nowy i lepszy brat ;) Opakowania są bardzo podobne, różnią się kolorem napisów. Oxygen ma niebieskie, a ten drugi różowe/fioletowe.
3. Kobo Professional, Modeling Illuminator with Tens'up, nr 102 - na razie w ofercie widziałam niestety tylko 2 odcienie i mój jest tym ciemniejszym, w sumie oba są dość naturalne/neutralne i może producent liczy na to, że będą pasować do większości klientek...
4. Maybelline, Affinitone Concealer, no. 03 Sand, czyli znów wybrałam piaskowy.


Cechy wspólne: Pędzelek - gąbeczka, mniej więcej taka sama konsystencja. Nie miałam problemów z nakładaniem żadnego z tych korektorów. Moim zdaniem żaden nie okazał się zbyt gęsty, ani zbyt rzadki. Zapachów raczej brak. Ja nie wyczuwam nic szczególnego, nie drażni mnie jakaś chemiczna woń, żaden też nie jest perfumowany. Wydaje mi się, że efekt w pierwszej chwili również jest podobny. Przynajmniej u mnie. 



Różnice: Gdybym miała wybrać najlepszy korektor z tej czwórki, to na pewno byłby to L'Oreal. Jego pojemność jest najmniejsza, ale wydaje mi się, że już jedno pociągnięcie wystarcza mi do zadowolenia. Kryje najlepiej, przy tych innych muszę nałożyć więcej korektora, żeby uzyskać taki sam efekt. Trwałość, tu również zwycięża L'Oreal. Ja robię demakijaż twarzy po ok. 10 godzinach. Wielokrotnie łapałam się na tym, że spoglądając wieczorem do lusterka myślałam, że czuję się już zmęczona całym dniem. Mimo to moja twarz wyglądała jeszcze dość świeżo, a skóra pod oczami była ładnie rozświetlona:) W przypadku L'Oreala miałam wręcz wrażenie, że czym dłużej mam go na twarzy, tym efekt jest lepszy... Reszta już dawno wymiękła, a on się dzielnie trzymał:) Zaraz po nim plasuje się Astor. Wydaje mi się, że jest mniej spektakularny pod względem trwałości, ale też potrzeba go na prawdę niewiele do ładnego wyglądu. Poza tym dostajemy go na prawdę sporo w opakowaniu, więc wychodzi dość ekonomicznie. Najtańszy z nich wszystkich był oczywiście Kobo. Może nie jest tak trwały, jak poprzednicy, ale ślicznie rozświetla i ładnie wydobywa oko. Na prawdę polecam! Coraz bardziej przekonuję się do tej marki. Maybelline niestety trochę mnie zawiódł. Bardzo średnio wypadł w moim porównaniu. Muszę aplikować go kilka razy i trochę nie podoba mi się, że w końcu zaczynam wyglądać sztucznie. Bardziej niż rozjaśnia i rozświetla, to jakby zakrywał moje sińce i niekoniecznie wtapiał się w skórę, co daje taką trochę maskę, jak to się mówi w przypadku niektórych mało naturalnych podkładów do twarzy.

Ceny: Regularnie i stacjonarnie plasują się od 17zł do +/- 30zł (Ja wszystkie kupiłam w promocji i na wyprzedażach, więc zapłaciłam od 10zł do 20zł i to dla mnie ceny do przejścia, bo używam korektora codziennie, więc to stały wydatek w moim kosmetycznym budżecie). Należy zwrócić uwagę także na pojemność. L'Oreal ma zaledwie 5ml, a Maybelline aż 7ml, chociaż tego jednorazowo użyjemy mniej niż tego, którego mamy więcej... Wybór jednak wciąż pozostaje indywidualny.


A tak wygląda to u mnie:
Pierwsze foto bez korektora, reszta podpisana.


Z góry przepraszam za swoje niesforne brwi.








Na zakończenie dodam jeszcze, że jeżeli chodzi o wysuszanie skóry pod oczami, to ja u siebie jakiś rażąco niepokojących zmian nie zauważyłam... Skórę mam jaką miałam, a może i ciut lepszą, bo od mniej więcej pół roku używam regularnie dość dobrych kremów pod oczy i na powieki, więc tutaj moja opinia nie będzie zbyt miarodajna. Konsystencja korektorów nie jest ciężka, ale na pewno wpływa nieco negatywnie na tą partię skóry, gdyż jest ona przecież bardzo, bardzo delikatna... Dlatego namawiam i polecam do używania kremów nawilżających, ujędrniających, odżywczych, i różnych innych, zależnie od Waszego wieku, i potrzeb. Lepiej zapobiegać niż później borykać się z problemami.

poniedziałek, 1 września 2014

BIELENDA - Esencja młodości, Krem nawilżający na noc 30+

Bardzo niedawno, bo chyba przed minionym weekendem, napisałam u którejś z podczytywanych przeze mnie blogerek, że koniecznie muszę wypróbować matujący krem Bielenda Ogórek + Limonka, na którego temat widziałam już w internecie niejedną pochlebną recenzję. Słowo się rzekło...

Również przed tym właśnie weekendem stosowana przeze mnie ostatnio Mixa zaliczyła denko. Nie myśląc wiele wybrałam się do drogerii po wyżej wymieniony... Ale, ale! Niestety było mi za mało.
Ogórek + Limonka to może i produkt dobry, jednak wcześniej stosowałam już kremy przeciwzmarszczkowe i jakoś tak nie mogłam się przekonać, żeby mieć na składzie tylko tak lekki, delikatny krem, który trochę zalatuje mi pielęgnacją bardziej młodzieńczą niż kobiecą ;)

Postanowiłam kupić również coś dedykowanego na noc, najlepiej z interesującego mnie przedziału wiekowego. A tu ni stąd ni zowąd objawił mi się zaraz przy Ogórku i Limonce, inny produkt firmy Bielenda, a mianowicie Nawilżający krem na pierwsze zmarszczki 30+ na noc. Chociaż nie stuknęła mi jeszcze 30stka i na razie majaczy sobie niespiesznie w oddali, to zaczęłam już być nieco wrażliwa na tym punkcie od kiedy przekroczyłam 25. Cena wydała mi się bardzo kusząca, bo 20zł bez grosza... Nie liczyłam na wiele. Stwierdziłam, że na noc się przyda, a na dokładkę w ciągu dnia lub przy nadarzającej się sposobności będę miała przecież polecany Ogórek:)

Jak do tej chwili Ogórka na razie nie wypróbowałam, a to z powodu zaskoczenia jaki wywołał u mnie ten nocny kremik... No cóż, prawdopodobnie jest to groźny dla konkurencji kandydat do miana największego hitu tego roku wśród moich kosmetyków :)




Zacznę jednak od początku... Hmmm... Chyba wszystko mi się w nim podoba! 
Opakowanie to ładny, typowy słoiczek, nie plastik (Ogórek + Limonka niestety nie jest już tak podany). Zapach, tu na pewno można się przyczepić, bo przy pierwszym użyciu wydawało mi się, że jest słabo odczuwalny, a po nałożeniu na skórę i już kilkudniowym otwarciu kremu czuję go bardzo. Nie jest to zapach nieprzyjemny, mi się podoba, ale trochę zalatuje farmaceutykami, może to przez połączenie wit. C i kwasu hialu(?!) Konsystencję zaliczyłabym do tych rzadszych, ale przez to łatwo się nakłada i jest dosyć wydajny. Szybko można wklepać kremik w duże partie twarzy. Co dzieje się dalej? Mega szybko się wchłania! Tak szybko, że pomyślałam sobie - to jednak bubel, wchłonął się i tyle go widziałam, tyle po nim... Jednak nie! Krem pięknie matuje mi cerę, więc naocznie można go dostrzec, zapach jest ciągle wyczuwalny, a rano... Rano poezja! Moja skóra jest bardzo miękka, świeża, jędrna, kojarzy mi się wręcz z niemowlęcą delikatnością.

Dla chętnych polecam zapoznać się z nim bliżej i może dołączyć go na stałe do swojej codziennej pielęgnacji, bo cena jak za tego typu produkt jest niska - ok. 20zł stacjonarnie.



Bielenda proponuje nam całą serię kosmetyków dedykowaną kobietom 30+
Będę szukać info na ich temat na Waszych blogach, może w ofercie jest więcej takich perełek ;)
Tutaj link: Bielenda 30+